Rozdział 3
Oczami
Stelli:
Jack
pokazał mi całą pracownie, była naprawdę cudowna!!!
Potem
pokazał mi górę bazy gdzie znajdował się trzy pokoje. Na każdych
drzwiach wisiała tabliczka z imionami: „Lizz”, „Jack”,
„Ząbek”, „Zając”, „Piasek” i
jeszcze jeden bez tabliczki.
-
Co to za pomieszczenia? - spytałam zaciekawiona
-
To nasze pokoje, twój będzie
ten bez tabliczki. Jeśli
tylko Emerald
i Diamond
uwiną się z nim dzisiaj – mrukną Jack
-
A kto to? - zapytałam zaskoczona. Kolejne strażniczki? Jack o nich
nie wspominał!
-
Emerald, Ruby i Diamond to
pomocnice Lizz, taki małe dziwadełka – zachichotał
-
Ja ci dam dziwadełka! - pisną cienki dziewczęcy głosik.
Rozejrzałam
się dookoła przed nami unosiła się maleńka dziewczynka o
zielonych włosach i oczach. Maiła na sobie falbaniastą,
szmaragdową sukienkę z
maleńkimi diamencikami i srebrne buciki na koturnie. Unosiła się
na ledwie widocznych skrzydełkach.
-
Emerald nie denerwuj się przecież tylko żartowałem! -
usprawiedliwił się –
Kiedy pokój będzie gotowy?
-
Nie piekl się. Muszę jeszcze coś wiedzieć
-
A mianowicie? - warkną Jack
-
Jaką masz moc? - spytała Emerald patrząc mi prosto w oczy
-
Ja... nie wiem – powiedziałam ze smutkiem
-
Niech ci się przyjrzę – mała istotka obleciała mnie dookoła –
Jej! Jesteś strażniczką Ognia!!!
-
I skąd to podniecenie? - spytał tajemniczo Jack, opierając się o
ścianę
-
Przepowiednia się wypełni –
kolejna elfka pojawiła się przed nami.
Była
bardzo podobna do Emerald, tylko cała srebrna
-
Co? - Jack wytrzeszczył oczy ze zdziwienia
-
Zła Pani światem rządziła, ogromna była jej siła. Strażników
rój ją pokonał, została stąd wygoniona. Lecz Darkstream pojawi
się znów, pokona ją Ogień i Lód.
Prawdziwa miłość zwycięży,
a Mrok znów będzie żyć w
nędzy... - elfki wyklepały wierszyk
-
Ah ta przepowiednia – mój bohater mrukną
pod nosem
-
Tak Jackuś, ta przepowiednia – srebrna dziewczynka zbliżyła się
do jego twarzy.
-
Diamond daj sobie spokój – upomniała Emerald – Zaraz pokażemy
ci pokój, ale najpierw znajdziemy dla ciebie jakieś nowe ciuszki...
Spojrzałam
na swoje ubranie, było brudne i podarte.
-
Wy się zajmujcie swoimi babskimi sprawami, a ja tymczasem idę na
trening – po tych słowach Jack się oddalił.
Emerald
i Diamond zaciągnęły mnie w stronę pokoju Lizz.
-
Lizz!!! - wydarła się Diamond otwierając drzwi
-
Co znowu?! - spytała Lizz
-
Chodź tu! - krzyknęła Emerald
Nie
weszłam do pokoju tylko czekałam schowana za drzwiami. Bałam
się czy Lizz mnie polubi.
-
Co jest? - zapytała
-
Musisz zająć się tą nową dziewczyną, wygląda jakby wyszła z
kopalni węgla – jęknęła
Emerald
-
Emerald – upomniała ją Elizabeth
-
To zgadzasz się? - spytała Diamond
-
Pewnie, że tak – zawołała z entuzjazmem
Emerald
i Diamond wepchnęły mnie do środka. Jakim cudem w tak małym
ciałku jest tyle siły. Rozejrzałam po pokoju. Miał białą,
drewnianą podłogę i turkusowe ściany. Po prawej stronie od drzwi
stała biała toaletka z dużym, owalnym lustrem i szafa z
rozsuwanymi drzwiami. Po lewej było duże, okrągłe łóżko, dwie
małe etażerki na których stały lampki nocne. W kącie pokoju był
też telewizor, stolik i dwa fotele zwane „filiżankami”.
W
sali unosił się silny zapach białych róż.
-
Hej jestem Elizabeth, ale możesz mi mówić Lizz – przywitała
mnie dziewczyna
-
Jestem Stella – odparłam nieśmiało
-
Śliczne włosy
-
O... dziękuję – dopiero teraz zauważyłam że moje włosy
przybrały dziwny czerwono-pomarańczowo-żółty kolor. Wcześniej
były brązowe.
-
Oh... pewnie chcesz wziąć prysznic, chodź! - zawołała ciągnąc
mnie do innych drzwi.
Była
to łazienka. Cała biała z niebieskimi dywanikami i ozdobami. W
środku była umywalka, duże lustro, prysznic i oczywiście toaleta
oraz kilka szafek i półek. Dziewczyna podała mi czerwony ręcznik,
szampon i okrągłą buteleczkę z zielonym płynem.
-
Poczekaj dam ci jakieś ubrania – Lizz wyszła z łazienki. Po
chwili wróciła trzymając w ręku czarną, koronkową bluzkę,
czerwone rurki w czarną kratę i parę czarnych, wysokich trampek.
-
Dzięki – powiedziałam. Elizabeth nic nie odpowiedziała, kiwnęła
tylko głową i wyszła.
Wzięłam
kąpiel i ubrałam się w nowe rzeczy. Rozmiarem pasowały idealnie.
Wyszłam z łazienki.
-
Dziękuję, ubrania są idealne – powiedziałam
-
Cieszę się, że ci się podoba, ale to jeszcze nie koniec –
orzekła tajemniczo – Siadaj.
Posłusznie
usiadłam na krześle przed toaletką. Lizz ściągnęła mi ręcznik
z głowy i sięgnęła po suszarkę. Kiedy moje włosy były już
suche, Elizabeth związała je w koński ogon zostawiając na
zewnątrz tylko dwa pasemka włosów. Później zabrała się za
makijaż.
Na
moją twarz została nałożona spora warstwa pudru. Potem przyszła
kolej na czarne cienie i tusz do rzęs. Na koniec czerwona szminka.
Efekt końcowy był powalający.
-
Dzięki, dzięki, dzięki!! - rzuciłam się Lizz na szyję
-
To co, teraz idziemy na trening?
A oto nowy rozdział. Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale w święta w ogóle nie było mnie w domu. Tak czy inaczej mam nadzieję że się podobało :)
Pozdrawiam ♥Sisi♥