sobota, 29 listopada 2014

Prolog

Oczami Stelli:

W wieku 8 lat dowiedziałam się czegoś o mojej rodzinie. Czegoś co potem odmieniło je na zawsze.
Otóż moja matka, Angel, była władczynią wiatru, a jej siostra bliźniaczka Eliza – czarodziejką ziemi. Niestety ja nie odziedziczyłam żadnej mocy. Kiedy miałam 10 lat ciotka umarła, ale przed śmiercią zdążyła powiedzieć mi coś bardzo ważnego:
Stella, nigdy nie walcz z przeznaczeniem. Wiele razy będziesz cierpieć, ale on uczyni cię jedną z nas. Spotka się ogień i lód, a księżyc wskaże ci drogę.”
Po tych słowach ciocia zmarła.

Wreszcie, nadeszły moje 12 urodziny. Miał to być mój najszczęśliwszy dzień w życiu.
Moi rodzice przygotowywali jedzenie. Przyjęcie miało być przeznaczone tylko dla mnie, mojej mamy i taty. Nikt inny, tylko kochająca się rodzina.
Tego dnia tata był jeszcze w pracy. Mama jechała jeszcze po kilka składników potrzebnych na zrobienie tortu.
- Kochanie, wrócę za kilka minut. Tylko wyłącz piekarnik bo inaczej ciasto będzie do niczego! - krzyknęła Angel wsiadając do samochodu.
- Dobrze! - odparłam. Po wyjeździe mamy, posłusznie wyłączyłam piekarnik.
Postanowiłam się przejść. Za naszym domem była polana, jeszcze jako mała dziewczynka uwielbiałam tam chodzić razem z tatą. Pełna wigoru wbiegłam w polne kwiaty. Skakałam i śpiewałam, jednym słowem cieszyłam się wolnością. Nagle przypomniało mi się że tata powinien już wrócić z pracy. Przyszłam w samą porę, auto akurat wjechało na podjazd.
- Hej Stella! Gdzie jest mama? - spytał
- Pojechała po jakieś składniki
- Dobrze, zawołaj mnie jak wróci – pokiwałam twierdząco głową, a tata wszedł do domu.
Ni stąd ni zowąd usłyszałam pisk opon i głośny huk. Ojciec wybiegł z mieszkania i wyszedł na ulicę. Zrobiłam to samo. To co zobaczyłam na zawsze zostało w mojej pamięci. Zmiażdżony samochód mamy pod wielkim tirem. Karetka nadjechała natychmiastowo. Jednak kierowcy tira, już nie było. Moja matka zmarła na miejscu.

Tata nigdy nie pozbierał się po tym wypadku. Zaczął pić. Wkrótce potem, tata zmarł na raka trzustki. Trafiłam pod opiekę przybranej ciotki, która znęcała się nade mną. Przez 4 lata trzymała mnie w ciasnym pokoju bez okien, dając mi tylko 1 kawałek chleba na dzień. Mimo to nigdy nie byłam głodna. W pokoju nie było też światła , ani łóżka. Spałam na starych kocach. Każdego dnia marzyłam by się stąd wydostać, by znowu być wolna. Minęły 4 lata od wypadku mamy. Przeminęły także moje szesnaste urodziny.
Mimo to ja nadal tkwiłam w tym miejscu. Mimo ciągłych próśb cały czas zostawałam w niewoli ciotki.
Nie miałam pojęcia kiedy skończy się ta udręka, miałam tylko nadzieję że to nastąpi już niedługo. 


Następny rozdział już niedługo. Bloga będę prowadzić regularnie, a rozdziały będą pojawiać się w soboty i środy.
Mam nadzieję że się podoba, jeśli nacie jakieś sugestie np. co można by poprawić piszcie w komentarzach.
Komentarze mile widziane :)    

6 komentarzy:

  1. Hej Zuza
    Opowiadanie zapowiada się naprawdę fajnie. Dawno nie czytałam o Strażnikach więc miło jest wrócić do dawnego nałogu. Może twoje opowiadanie przywróci mi wenę do pisania Frozen Love. Będę tu zaglądać codziennie.
    Pozdrawiam
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
  2. Et ty ty....mam cię!Ten prolog jest bardzo podobny do mojego,ale troche pozmieniany.Nie martw się nie gniewam się,a raczej cieszę,że komuś podoba się moje opowiadanie.Mam nadzieje,że całego bloga ode mnie nie ściągniesz(taki żarcik).Naprawde ciekawie się zapowiada i wogóle czy to znaczy,że główna bohaterka będzie mieć moc OGNIA?No cóż zajrzę tu w środe,a teraz życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki że nie jesteś zła. I nie masz co się martwić nie skopiuje od ciebie wszystkiego, jedynie co to będę się na nim lekko podpierać.
      Tak zgadłaś główna bohaterka ma moc ognia. Jeszcze raz wielkie dzięki. :)

      Usuń
  3. Y! Jack nie bdz z Elsą?! Woow! xD
    -Ja xdd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. he he mam w planach napisanie kolejnego bloga o Jelsie :) więc Jack nie musi się martwić

      Usuń