Stella:
Lecieliśmy nad miastem pogrążonym w jesieni. Wszystkie drzewa były aż czerwone. Wylądowaliśmy nad stawem w parku. Było cudownie. Szliśmy wąską ścieżką. Nad nami tworzył się łuk z czerwnoych liści. Po parku biegały dzieci i co jakiś czas niektóre witały się z Jackiem.
- Cześć Jack - nagle podbiegła do nas mała dziewczynka z bląd loczkami na głowie i uściskała Jacka
- Hej Anitko, co u ciebie? - zapytał biorąc dziewczynkę na ręce
- To twoja żona? - spytała patrząc na mnie wielkimi zielonymi oczkami
- Dziewczyna, Anitko to jest Stella - powiedział
- Kocham cię - dziewczynka przytuliła się do mnie
- Ani, nie powinnaś być czasem z Lizz? - spytał
- A no tak... miałam po ciebie iść, Lizka cię woła! - Anita zaczęła wymachiwać rączkami we wszystkie strony i pociągnęła nas w stronę jakiegoś starego budynku. Był strasznie zniszczony, farba odchodziła, a część okien była zbita i zabita deskami.
- Gdzie jesteśmy? - szepnęłam do Jacka
- To jest dom dziecka, tu mieszka Anita - odparł.
Na korytarzu stała Lizz i kłóciła się z jakimś facetem w garniaku.
Chyba była wściekła bo pod jej stopami tworzył się lód. Facet mruknął coś i wyszedł mijając nas. W korytarzu zaczęły pojawiać się dzieci. Było ich z 15 i każde w różnym wieku.
- Lizz, co tu się stało? - spytał Jack
- Zamykają sierociniec - odparła krótko
- A co będzie z dziećmi? Chyba nie wygnamy ich na ulicę?! - zaczęłam panikować.
- Oczywiście że nie, jaśli ktoś nie zaadoptuje wszystkich do końca Listopada to będzie źle....
- Nie znajdziemy domu 15 dzieciakom w ciągu tygodnia! - zaprotestował białowłosy
- Jeśli się nie uda to trzeba będzie przenieść je do Chmurnej Wierzy - Eliza wzięła na ręce małego rudego chłopca.
- A do innego sierocińca się nie da?- zapytałam ze zdziwieniem
- Widzisz, każde z tych dzieci posiada dar... jest takie jak my. Niektóre to elfy, wampiry, czy właśnie posiadają różne moce. Starsza czrodziejka która opiekowała się sierocińcem jest bardzo chora i nie będzie mogła się nimi opiekować, a starzyści nie dają sobie rady. Nie możemy ich oddać pod opiekę normalnych ludzi. Trzeba będzie poszukać w innych wymiarach, lub poprostu zwołać tu Chmurną Wierzę, Zielone królestwo, Radę Wampirów... - Lizz wymieniała wszystkie nieznane mi wymiary.
- Jednym słowem trzeba ich wszystkich rozesłać do swoich światów. - Jack złapał mnie za rękę
- No tak w wielkim skrócie... jest też szansa że znajdziemy "nienormalne" rodziny gdzieś tutaj - Jack skrzywił się lekko
- A jeśli nie to? - i w tym momencie zaczęłam panikować, nikomu nie życzyłam losu podobnego do mojego. Na samą myśl o tym całym więzieniu robi mi się słabo. Spojrzałam na Jacka pytająco, a potem przeniosłam wzrok na Lizz. Dziewczyna udawała że podcina sobie gardło. Dobrze wiem co oznacza ten gest...
- A my nie moglibyśmy kogoś zabrać? - spojrzałam na Jacka maślanymi oczami - Hmm, to wcale nie taki zły pomysł - Liza przeczesała palcami swoje długie loki.
- A ja chyba nawet wiem kogo - Jack uśmiechnął się i spojrzał na wciąż przytuloną do jego nogi Anitkę.
- Mówisz poważnie czy znów mnie nabierasz? - Ania podniosła głowę
- Jak Eliza się zgodzi to nie ma problemu - powiedziałam, a dziewczynka spojrzała na czarodziejke oczami zbitego psiaka
- Dobra, Anitko poznaj swoich nowych rodziców - zaczęliśmy się śmiać, ale przerwało nam oślepiająco jasne niebieskie światło. Chwilę później w korytarzu stały dwa elfy, a raczej dwie elfki.
- Casia, Marry to jest Jack i Stella - Lizz przedsatwiła nas elfkom
- Witajcie jestem Merry - czarnowłosa ukłoniła się cały czas zachowując poważny wyraz twarzy
- Hey, jestem Casia. - Blondynka uściskała nas - Fajnie was wreszcie poznać! Jack, Lizz mi tyle o tobie opowiadała! Naprawdę załatwiłeś Mroka? - dopytywała i chyba nie miała zamiaru skończyć. Jednak Merry zatkała jej usta ręką
- Przepraszam za moją siostrę, jest starsznie ciekawska. Możecie już wracać do Northa, zajmiemy się dziećmi - Merry ponownie się ukłoniła, a my wyszliśmy razem z Anitą.
- Ania, zanieść cię? - zapytała Eliza
- Polecę sama - dziewczynka uśmiechnęła się, a na jej plecach pojawiły się małe zielone skrzydełka tak cieńkie że prawie niewidoczne... Po kilku minutach byliśmy już w domu i odrazu położyliśmy się spać.
-------------------------------------------
Przepraszam was wszystkich bardzo że tak długo czekaliście! Ale miałam tak starszny brak jakichkolwiek pomysłów, że ten rozdział nie mógł szybciej powstać. Nie mam też pomysłów na rozdział do Jelsy :( Jeśli macie jakieś pomysły to mam do was prośbę: wyślijcie mi swoje propozycje na mejla (bądźmy polakami piszmy po polsku) zuza_walkowska@wp.pl Przyjmę każdą propozycję!
Rozdział do Tfp Wojna o Ziemie pojawi się jutro. Zapraszam do komentowania :) Miłego wieczoru ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz