środa, 28 stycznia 2015


Nareszcie... Rozdział 5

Oczami Stelli:
Jack sprowadzał mnie za rękę ze schodów, bo Lizz musiała jeszcze zajrzeć do pokoju. Na dole byli już wszyscy Strażnicy. Zając wielkanocny, zębowa wróżka, piaskowy ludek...
- No, no... Jack co wyście tak się śmiali? - spytał Zając z chytrym uśmiechem
- Yyy... Nic.. - wyjaśnił Jack z kwaśną miną.
- No... Dalej przyznaj się, że zacząłeś lubić tą przepowiednie i już coś ten tego... - Zając wybuchł śmiechem
- A co zazdrosny jesteś? - Spytała Lizz stając przed nami
- No chyba że to z nią coś robiłeś - królik wykrzywił się do Jacka
- Chyba cię łeb szczypie!!! - Zaprotestowali jednocześnie
- Ha ha ha ha... Nawet mówicie jednocześnie! - zając cały czas się śmiał. Trochę się zaczerwieniłam.
- Kangurku bez skojarzeń proszę... - Elizabeth przewróciła oczami
- A cicho bądź kobieto!
- Sam bądź cicho!!!
- Przestańcie się kłócić!!! - Wrzasnął święty - Narobicie sobie wstydu!
- Teraz to mi popsuliście humor - jęknęła Lizz
- Naprawi ci się jak będziesz miała robić śniadanie - odpowiedział Święty uśmiechają się od ucha do ucha.
Później znałam już wszystkich Strażników.
- Śniadanie gotowe! - Krzyknęła Lizz z kuchni.

Oczmi Jacka:
Skierowaliśmy się w stronę kuchni. Na stole było jak zwykle pełno ciast i dzbanki z napojami najróżniejszych rodzaji. Zająłem miejsce między Stellą a Lizz. Później wszyscy zabrali się do jedzenia.
Spojrzałem na Elizabeth. Zabarwiała swoją herbatę na niebiesko.
- Daj trochę - szepnąłem do niej. A ona z wesołym uśmiechem podała mi małą butelkę, w kształcie kropli, z niebieskim płynem o zapachu gumy do żucia. Wlałem trochę do swojego napoju.
- Chcesz? - Spytałem Stellę szeptem
- Co to? - Zapytała ze zdziwieniem
- Takie fajne coś. Farbuje herbatę na niebiesko i w dodatku zajebiście smakuje!
- Dobrze, daj - wskazała na filiżankę. Później oddałem buteleczkę właścicielce. Napiłem się swojego napoju [masło maślane ;)] smakował trochę jak słodka, lekko miętowa, guma balonowa! Po skończonym śniadaniu, Diamond zabrała Stellę by pokazać skończony wreszcie pokój. Nareszcie się z nim uwinęły!

Oczami Stelli:
Po skończonym śniadaniu, Diamond i Emerald zaciągnęły mnie na górę, by pokazać mi mój skończony już pokój. Kiedy tylko otworzyły drzwi zobaczyłam coś pięknego. Pomarańczowe ściany pokoju idealnie kontrastowały z ciemną podłogą. W sypialni były dwa okna. Pod jednym stała czarna toaletka, duża szafa na ubrania o tym samym kolorze. Pod drugim oknem, duże prostokątne łóżko. Także czarne, a na nim pomarańczowo - czerwona pościel. Obok stało czarne biurko, a na nim biały laptop, radio i komórka. W pokoju były też drugie drzwi prowadzące do dużej, białej łazienki. Wróżki zostawiły mnie samą z nowym pokojem. Rozgladałam się ogladając dokładnie każdą rzecz.
Nagle do pokoju wszedł Jack....

Przepraszam że  tak długo to trwało ale miałam szlaban -,- i w sumie to nadal go mam... Jednak piszę z telefonu który tak nie zabardzo się nadaje do pisania bloga... Przepraszam za błędy jeśli jakieś się pojawiły.
Mam też informacje odnośnie drugiego bloga, a mianowicie jakimś cudem straciłam dostęp do tego bloga i nie mogę dodać tam żadnych wpisów :( 
W następnym wpisie pojawi się LA których mam chyba z 5. A teraz mam nadzieje że się podobało i zapraszam do komentowania :*

środa, 21 stycznia 2015


No hej...
Przepraszam że mnie tak długo nie 
było, ale dostałam dość długi szlaban -.-
A poza tym mam remont i moje narzędzie pracy nad blogiem zostało wyniesione do salonu (a rodzice nie wiedzą że piszę i nie mam zamiaru im tego mówić)
Tak czy inaczej, mam dużo nominacji do LA. Kolejny rozdział i nominacje pojawią się w przyszłym tygodniu...
Bardzo przepraszam za tak długą przerwe
;( nie gniewajcie się..
Ps. Piszę z komputera mojego "kolegi"

sobota, 3 stycznia 2015


Rozdział 4

Oczami Stelli :

Schodziłyśmy ze schodów. Po drodze żadna z nas się nie odezwała.
W końcu znalazłyśmy się pod wielkimi drzwiami. Lizz otworzyła je szeroko.
- No hej Jack! - zawołała. Jack stał na końcu ogromnej, drewnianej sali, ciskając w ścianę lodowymi soplami.
- Cześć – mrukną nie przerywając.
- Przedstawiam, odnowioną Stellę! - Jack odwrócił się, a Lizz wepchnęła mnie do sali.
- Wow!!! - chłopakowi aż opadła szczęka. Zaśmiałam się.
- Jack – powiedział Elizabeth
- Co? - wymamrotał nie odrywając ode mnie wzroku
- Łap! - krzyknęła nagle
- Co?! - spytał zaskoczony. W tej samej chwili oberwał jabłkiem w głowę. - Zwariowałaś?!
- Noo... Zabujałeś się – powiedziała tajemniczo
- Nieprawda! - zaprzeczył szybko
- Wgapiałeś się w nią jak w obrazek, oczywiście że tak! - Lizz usprawiedliwiła swoje słowa. Zawstydziłam się.
- Liza – powiedział Jack z tajemniczym uśmiechem – Zatłukę cię kiedyś
- O ile mnie złapiesz!!!

Oczami Lizz:

Zaczęłam uciekać. Wiedziałam że Jack i tak zacznie mnie gonić. Uwielbiałam się z nim drażnić. Tak jak myślałam, ruszył za mną. Śmiałam się. Był szybki, ale i tak mnie nie dogoni. Co jakiś czas robiłam piruety, pokazując tym samym że się z nim bawię.
Co kilka kroków strzelałam w podłogę lodem. Za każdym razem odwracałam się żeby sprawdzić czy to coś da. Dało, ale tylko dwa razy...

W końcu miałam dość biegania w kółko. Zatrzymałam się tuż przed Stellą. Miałam plan.
Wiedziałam że Jack nie znosi przepowiedni, ale miałam zamiar ich zeswatać. Kiedy Jack miał już mnie dorwać odsunęłam się, sprawiając że wpadł na Stelle.

Oczami Jacka:

Już miałem dorwać Lizz kiedy ona naglę się odsunęła.
Z impetem wpadłem na Stelle. Oboje się przewróciliśmy, leżałem na niej.
Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów...
Patrzyłem na nią, a ona na mnie. Miała takie cudowne oczy...
No nie i znowu to samo uczucie?! Co się ze mną dzieję!!!
W sumie to ta przepowiednia nie jest aż taka zła [:P] No nie... Jack otrząśnij się!!! Nie możesz się zakochać!
Dobra, poddaje się. Tak zabujałem się. Macie mnie, zadowoleni?
Lizz, zrobiła to specjalnie!!!
Dobrze wie, że nienawidzę tej głupiej przepowiedni! Okey, teraz to paplanina którą wiecznie mnie zadręczali, wydaje się być całkiem fajna...
Wróćmy do rzeczywistości.
Lizz wzbiła się w powietrze i zwijała się ze śmiechu. Ciekawe od kiedy jest taka wesoła?
Wreszcie stanąłem na nogi i pomogłem Stelli wstać.
- A ty co taka wesoła? - spytałem mierząc wzorkiem Elizabeth
- Nie wiem, tak jakoś – wyjaśniła
- Coś chyba za dużo tej niebieskiej herbatki – zażartowałem. W sumie to ta herbata była całkiem dobra.
- Kochani zejdźcie na dół! Strażnicy już są! - zawołał North wpadając do sali treningowej.
- Liza, a co ty taka wesoła? - zapytał wytrzeszczając oczy, a dziewczyna wzruszyła tylko ramionami 


A oto kolejny rozdział... Jeśli komuś się wydaje że jest lekko pokręcony (bo mi na pewno) to jest to wina Miko - mojej kuzynki która pomagała mi to pisać.
A teraz mam nadzieję że się podobało i zapraszam do komentowania :)   

piątek, 2 stycznia 2015


OGŁOSZENIA PARAFIALNE!!! 

Chciałabym was powiadomić,
iż założyłam drugiego bloga (tym razem o Jelsie) 
A oto link: http://jelsaforeverlove.blogspot.com/
Zapraszam i pozdrawiam ♥Sisi♥